sł.: Jacek Podsiadło, muz.: Edward Spyrka, aranżacja: Piotr Rubik
Zmiana uczuć w banał to historia znana, jakich sto.
Skoro czas pogania, trzeba w kilku zdaniach zamknąć ją.
Powie ta opowieść, co się może powieść parze z marzeń chociaż raz.
Żeby skończyć temat: miejsca akcji nie ma, tylko czas.
Razem chodzili do szkoły,
zbierali zapasy dwój,
na przerwie wyznał pod stołem:
"Ty jesteś moja, ja twój".
Kiedy wieszcza streszczał, nauczyciel wrzeszczał i bił w stół,
wierzyć wciąż nie chcieli, że się da podzielić dwa na pół.
I skoro ich zdaniem zwrot "być zakochanym" nie odmienia się przez czas
w siódmym niebie byli zanim ukończyli siedem klas.
Potem niewesołe życie daje szkołę, a fortuna kołem toczy procent swój,
praca, ślub i dzieci, jedno, drugie, trzecie, i jedynki w szkole zamiast
dawnych dwój.
Wspólnych lat niemało szybko przeleciało, ciało się starzało ale dusza nie,
czas miłości szyfry złamał, lecz tej cyfry wciąż podzielić nie da się.
Jakoś im nie zbrzydła młodość, choć jej skrzydła strzępią się,
i tak rok po roku, chociaż ludzie wokół mówią, że
chyba wierzą w cuda, sądząc że się uda, przecież zje ich nuda wnet,
"życie jest teatrem", "przeminęło z wiatrem" itp.
Rzuca się w oczy na skwerze
ich ubrań niemodny krój,
łatwo domyślić się zwierzeń:
"Ja jestem twoja, ty mój".
Siedzą w starym kinie lub przy starym winie szepczą znów.
Chociaż czas poganiał, to nie zmienił w banał tamtych słów.
Więc nad grobem stojąc już się go nie boją, tamta pani i ten pan,
i niech tak zostaną, tamten pan z tą panią sam na sam.